Wchodzę do kawiarni i przy samym wejściu przystaję w poszukiwaniu Ludmiły. Fakt, że nagle cała okolica stwierdziła, że ma ochotę na kawę, nie pomaga. Nagle mój wzrok zatrzymuje się na przystojnym szatynie. Przez chwilę mam nadzieję, że to nie ten sam gość, który wczoraj pomylił mnie ze swoją dziewczyną, ale tracę ją zaraz po przyjrzeniu się mu. Jestem jednak o wiele bardziej zaskoczona, kiedy dostrzegam, kto siedzi z nim przy stoliku. Jestem stuprocentowo pewna, że ten blond łeb nie należy do Marah.
Niepewnym krokiem zbliżam się do przyjaciółki. Siedzi odwrócona do mnie plecami, więc to mężczyzna zauważa mnie pierwszy. Podnosi wzrok i automatycznie na jego twarzy pojawia się zdziwienie. Zanim jednak zdąża jakoś zareagować, Ferro odwraca się i uśmiecha na mój widok.
– Violetta, myślałam, że już nie przyjdziesz! – mówi, ale ja z początku nic nie odpowiadam. Jestem zbyt zajęta zastanawianiem się, co ja właściwie tutaj robię i skąd Lu zna gościa, z którym się wczoraj całowałam.
– Przepraszam za spóźnienie, ojciec mnie zatrzymał – wyduszam w końcu z siebie. Patrzę na nią zdezorientowana, ale ona ignoruje to i odwraca się do szatyna.
– Ojciec Violetty jest strasznie nadopiekuńczy – oznajmia, a mężczyzna wydaje się równo zdezorientowany, co ja. – Leon, poznaj Violettę, moją przyjaciółkę. Violetta, to Leon.
Jego wyraz twarzy automatycznie się zmienia, kiedy wstaje i wyciąga do mnie rękę.
– Miło cię poznać – mówi z uśmiechem, a ja od razu rozumiem, że teraz będzie udawać, iż widzi mnie po raz pierwszy.
Podaję mu niepewnie rękę, ale nic nie odpowiadam. Przenoszę wzrok na przyjaciółkę, próbując skłonić ją do wyjaśnienia mi, co się dzieje, ale ona odpowiada tylko błagalnym spojrzeniem i zmusza do zajęcia miejsca obok.
– Czekałam na ciebie i spotkałam Leona – oznajmia tylko. Zanim zdąża powiedzieć coś więcej rozlega się dzwonek telefonu. Szatyn podnosi swoją komórkę ze stołu i zerka na wyświetlacz.
– Przepraszam, muszę odebrać, to z pracy.
Zabiera telefon i wychodzi z kawiarni, aby odebrać, a ja natychmiast przenoszę spojrzenie na Ludmiłę.
– Widziałaś jego oczy?
Unoszę brew.
– No co? – pyta popijając kawę.
– Co ja tu robię?
– Mówiłam: czekałam na ciebie, ale spotkałam Leona. Na początku chciałam zadzwonić i odwołać nasze spotkanie, ale wtedy stwierdziłam, że możesz mi się przydać.
Już zaczynam żałować, że tata nie zatrzymał mnie dłużej.
– Ja? Przydać? Do czego? Skąd ty w ogóle znasz tego kolesia?
– Znałam jego dziewczynę, Marah. W sumie to nie pamiętam skąd. Przedstawiła mi Leona na jakiejś imprezie. Wczoraj z nią zerwał.
– I?
– I? Widziałaś go? Od zawsze mi się podoba, ale nie jestem aż taką suką, żeby odbijać znajomej faceta. Skoro jednak sam z nią wczoraj zerwał... Jest tylko jeden problem.
Wciąż nie wiem, po co tu siedzę, ale z każdym wypowiadanym przez nią słowem, boję się tego coraz bardziej. Czy naprawdę ze wszystkich facetów na świecie, ona musiała wybrać akurat tego?
– Ja i Marah jakiś czas temu się pokłóciłyśmy, ostro, Jestem stuprocentowo pewna, że wspominała mu o tym i na pewno to mnie przedstawiła jako tą złą. Dlatego potrzebuję cię, żebyś była moją skrzydłową. Umówmy się tak, jak wróci, ja pójdę do toalety, a ty w tym czasie powiesz mu o mnie jakieś miłe rzeczy. Potem będziesz mogła sobie iść, jeśli ci tak zależy.
Kręcę głową. Jestem najgorszą osobą do tego zadania. Zaraz się zestresuję i wygadam mu, że to Ludmiła kazała mi z nim gadać. Poza tym nie chcę rozmawiać z gościem, który mnie wczoraj pocałował. Miałam go więcej nie widzieć. No i jak mam powiedzieć przyjaciółce, że całowałam się z gościem, w którym się buja? Cholera, po co szłam do tej pieprzonej biblioteki.
– Violetta, błagam. On ma dołeczki! I jest detektywem! Poza tym, przyjrzałaś się jego tyłkowi jak stąd wychodził? Jesteś moją jedyną nadzieją!
Nie chcę tego robić. Nie chcę, żeby Ludmiła spotykała się z tym gościem. Tym bardziej jeśli uda się jej go poderwać dzień po tym, jak zerwał ze swoją dziewczyną. Stać ją na kogoś więcej, a poza tym czuję się niezręcznie przy tym kolesiu i nie sądzę, że to się zmieni.
W życiu całowałam się z dwoma chłopakami. Z jednym dlatego, że Ludmiła mnie do tego zmusiła (uznała, że w wieku siedemnastu lat, powinnam mieć pierwszy pocałunek za sobą), a z drugim spotykałam się przez dwa miesiące. Może to głupie, ale nie potrafię pocałować nieznajomego chłopaka i udawać, że nic się nie stało. Bo przecież stało, prawda? Nieznajomi ludzie nie powinni się całować.
Niestety poza kłamaniem jest jeszcze jedna rzecz, w której jestem beznadziejna – mówienie nie. Szczególnie Ludmile. Nie potrafię jej odmawiać i to właśnie przez to zawsze mam największe kłopoty.
– Wraca – mówi blondynka, zerkając w stronę drzwi. – Idę do łazienki.
– Nie! Nie zostawiaj mnie z nim!
– Liczę na ciebie – rzuca i odchodzi od stolika.
Pierwszą myślą, jaka pojawia się w mojej głowie jest zwianie stąd. Odwracam się do tyłu szacując jakie są szanse na to, że uda mi się uciec niezauważona. Odpowiedź brzmi: zerowe. Leon wszedł już do lokalu i wraca do stolika, nie mam szans dostać się do drzwi, nie mijając się z nim. Mogłabym spróbować zwiać do łazienki, ale tam jest Ludmiła.
Zanim się oglądam, jest już za późno, na jakikolwiek plan ucieczki, bo szatyn siada naprzeciwko mnie.
– Gdzie Ludmiła? – pyta i dokładnie w tej chwili w mojej głowie pojawia się totalna pustka.
– Ludmiła? Nie wiem – oznajmiam. – To znaczy... w łazience!
Po jego spojrzeniu, wnioskuję, że mój stan go rozbawił. Fajnie, że choć jedno z nas dobrze się bawi. Jak dobrze, że na tym stole nie ma żadnych ostrych narzędzi.
– Chyba powinienem cię przeprosić za ten pocałunek. Nie wiem, jak mogłem cię pomylić z moją byłą.
– Pocałunek? Ah! Ten pocałunek! Już o nim zapomniałam. – Ciekawostka na mój temat: kiedy się denerwuję, pieprzę jak potłuczona. Kolejny powód, dla którego Ludmiła nie powinna mnie zostawiać. – Każdemu mogło się zdarzyć. Nie, żeby mnie się to często zdarzało! Ale rozumiem, bo ja i twoja była mamy podobne tyły. To znaczy włosy. Nie chodzi mi o tyłki. Nie patrzyłam na jej tyłek. Na twój też nie! Ludmiła jest super!
Zakrywam dłonią usta z nadzieją, że dzięki temu w końcu się zamknę.
Zakrywam dłonią usta z nadzieją, że dzięki temu w końcu się zamknę.
Szatyn wydaje się jeszcze bardziej rozbawiony.
– Zawsze taka jesteś?
– Jaka? Głupia? Irytująca? Dziwna?
Śmieje się.
– Nie – mówi. – Urocza.
Oh, jego dołeczki rzeczywiście są zajebiste.
– Urocza? Ty też. To znaczy nie. Nie wiem, dlaczego to powiedziałam.
Ponownie się śmieje. Chyba zaczynam rozumieć, co Ludmiła w nim widzi.
Nie, wcale nie.
Ukrywam twarz w dłoniach. Chcę zniknąć.
– Ten pocałunek chyba cię nieźle zestresował, co?
Podnoszę lekko głowę, ale rękoma wciąż zakrywam usta – tak na wszelki wypadek.
Są tylko dwie opcje – prawda i albo kłamstwo. A jak widać na załączonym obrazku, kłamanie zdecydowanie nie jest moją najmocniejszą stroną, dlatego też kiwam lekko głową.
– Przepraszam.
Kręcę głową.
– Jestem dziwna.
Uśmiecha się,
– Urocza – poprawia mnie.
– Urocza – powtarzam i obawiam się, że brzmię przy tym jak zakochana nastolatka. Nikt nigdy nie powiedział mi, że jestem urocza, okej?
Powrót Ludmiły sprowadza mnie na Ziemię.
– Cholera, zapomniałam o kolacji z ojcem. Już po mnie jedzie – oznajmia, prawie podbiegając do stolika z telefonem komórkowym w dłoni. – Przepraszam, ale muszę spadać.
Patrzę na nią błagalnym wzrokiem. Nie mogę zostać tutaj całkiem sama z Verdasem. Ona jednak mnie ignoruje i w ekspresowym tempie żegna się, po czym wychodzi.
– Ja też już pójdę – mówię i wstaję o wiele za szybko.
– Odprowadzę cię – proponuje, również wstając.
– Nie, mieszkam niedaleko.
To zdecydowanie nie jest dobry pomysł. Całowałam się z nim i myśli, że jestem urocza, a to cholernie złe biorąc pod uwagę to, że podoba się Ludmile. A nawet gdyby tak nie było, jest starszy i pracuje jako detektyw – mój ojciec prędzej by mnie zabił, niż pozwoliłby mi się z nim spotykać.
Boziu, czy ja naprawdę wzięłam spotykanie się z nim pod uwagę? Jestem straszna.
– Jest już późno, nie mógłbym spojrzeć na siebie w lustrze, gdybym cię teraz puścił samą – mówi stanowczo, a ja się poddaję. Wiem, że za łatwo, ale.. on ma dołeczki.
Pięć lat później...
Dopiero następnego dnia udaje mi się znaleźć i niepostrzeżenie wejść do sali, w której leży Leon. Zaraz po jak najcichszym zamknięciu drzwi, skupiam swoją uwagę na nim. Śpi, ma posiniaczoną twarz i złamaną rękę, ale jest o wiele lepiej niż się spodziewałam. Wiem, że miał operację i wciąż jest nieprzytomny. To niestety wszystkie informacje, jakie udało mi się zdobyć bez wzbudzania podejrzeń.
Okazuje się, że to był wypadek samochodowy. Przez chwilę miałam ochotę wygadać im wszystkie jego dane, ale zrezygnowałam. Z nim nigdy nic nie wiadomo – nie chcę, żeby przez brak ostrożności z mojej strony wpadł w tarapaty, dlatego postanowiłam, że będę trzymać buzię na kłódkę. Kiedy się obudzi, sam zdecyduje czy poda swoje dane.
Przysuwam krzesło do jego łóżka, po czym siadam na nim i kładę swoją dłoń na jego. Po raz pierwszy od kilku lat.
Siedzę w ciszy i przyglądam się mu, kiedy drzwi się otwierają. Szybko odskakuje od łóżka, a do pomieszczenia wchodzi Ludmiła.
– Wołałam cię na korytarzu, nie słyszałaś? – oznajmia, najwyraźniej nie dostrzegając Leona. – To nie ten gość z wypadku, bez dokumentów? Co tu robisz?
Patrzę na nią i najwyraźniej przerażenie na mojej twarzy jest bardzo widoczne, bo blondynka od razu zerka na Verdasa i tym razem go rozpoznaje.
– Powiedz, że to brat bliźniak tego skończonego idioty – mówi to spokojnym tonem, ale wiem, że w środku gotuje się ze złości.
Przygryzam wargę.
– Nie będziesz wrzeszczeć, jeśli to powiem?
– Oczywiście, że będę! – krzyczy. – Czemu nie podałaś nikomu jego danych?!
– Bo boję się, że to dla niego niebezpieczne.
– Tym lepiej! Ten dupek to pieprzony egoista! Nie wiem, jak ciężki jest jego stan, ale mam nadzieję, że z tego nie wyjdzie.
Nie złoszczę się na Leona – nie potrafię. Zrobił dla mnie zbyt wiele, żebym była na niego wściekła; żebym o coś go obwiniała. Ludmiła jednak nie widzi tego tak, jak ja, więc nadrabia złością za nas obie.
– Jesteś okropna – mówię. W końcu szatyn nie zrobił nic, co dałoby jej prawo do życzenia aż tak złych rzeczy.
– A on jest pieprzonym egoistą, ale tobie to nie przeszkadza.
Nie kłócę się o to. Wiem, że nic nie przekona jej do zmiany zdania na ten temat – tak, jak i mnie.
– Nie zbliżaj się do tej sali.
Unoszę brew.
– Nie możesz mi tego zabronić.
Umiejętność przeciwstawiania się ludziom to tylko jeden przykład z długiej listy rzeczy, które mu zawdzięczam. Nie mogę tak po prostu się od niego odwrócić.
– Jasne, że mogę! Jeśli będzie trzeba, siłą cię powstrzymam!
Już mam coś odpowiedzieć, kiedy kątem oka dostrzegam, że Verdas się przebudza. Przenoszę na niego spojrzenie. Po chwili blondynka też to zauważa i w ciszy robi to samo, co ja.
Otwiera swoje oczy i krzywi się, po czym patrzy na nas zdezorientowany.
– Kim jesteście?
Otwieram szeroko oczy i gapię się, kiedy Ludmiła postanawia zrezygnować z zachowania ciszy.
– Widzisz?! Ten dupek nawet cię nie kojarzy! Weź z niego przykład i też o nim zapomnij!
Nie odrywając wzroku od szatyna, unoszę dłoń nakazując Ludmile się przymknąć.
– Leon? – pytam cicho Verdasa.
Marszczy brwi.
– Jaki Leon?
Otwieram usta ze zdziwienia i przenoszę spojrzenie na Ferro, której mina przypomina moją.
~*~
Pierwszy fragment ma ponad 1300 słów! Fak je!!! Serio, jestem z siebie dumna, nigdy takiego długiego fragmentu nie napisałam :D. Dlatego też są tylko dwa, miałam w planach jeszcze jeden do pierwszej części, ale jak go przeniosę do 03. to łatwiej będzie się połapać w czasie :D. Btw dajcie mi znać, kiedy to będzie niezrozumiałe, bo mam przeczucie, że niedługo do tego doprowadzę XD.
Zaktualizowałam zakładkę Bohaterów, więc jeśli jesteście ciekawi, to zajrzyjcie :D.
Mam teraz ferie jesiennie, więc postaram się dodać coś jeszcze na NSR, ale nie wiem, jak mi pójdzie, dlatego jedyne, co obiecuję to to, że będę się starać ;). Trzymajcie kciuki ;D.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i czekam na Wasze opinie :*.
Do następnego! ;)
Quinn ;*