Idę przez przedpokój w kierunku kuchni, kiedy nagle staję w progu. Leon. Myślałam, że wyszedł z domu – tylko to skłoniło mnie do opuszczenia swojego pokoju.
Chce się wycofać i wracać jak najszybciej, ale Ludmiła, siedząca na blacie, zauważa mnie i obdarza promiennym uśmiechem.
Ostatnie dwa tygodnie pełne były udawania. Udawałam, że po pocałunku wcale nie pojechał wykonać zlecenia, które chciał odrzucić; że nie całowałam się z bratem mojego zmarłego chłopaka. On tymczasem mnie unikał. Zresztą – ja go też.
Próbujemy udawać, że nic się nie stało, ale najzwyczajniej w świecie nam się to nie udaje. Gdyby tak było – ja nie bałabym się wychodzić z pokoju, gdy jest w domu, a on nie spędzałby całych dni poza nim.
– Violu, cześć – odzywa się, a ja mam ochotę ją zatłuc, chociaż o niczym nie wie.
Verdas gwałtownie odwraca się w moją stronę i widzę, że wcale nie jest zadowolony z tego, że się na siebie natknęliśmy. Tym bardziej przy świadkach. Inaczej każdy z nas mógłby odejść w swoją stronę, jak to robiliśmy wcześniej.
– Hej – rzuca i wraca do robienia kawy. Stoi przy blacie, na którym siedzi machająca nogami Ferro. Uśmiecha się i sprawia wrażenie, jakby nie wyczuwała niczego złego między nami.
– Cześć – mówię cicho i podchodzę do lodówki. Cel: wziąć butelkę wody i jak najszybciej wrócić do pokoju, bez dłuższych konwersacji.
– Jak w nowej pracy? – zadaje pytanie blondynka, kiedy wyjmuję wodę.
Korzystając z okazji, że mnie nie widzi, przewracam oczami, po czym zamykam drzwi lodówki i obdarowuję ją wymuszonym uśmiechem.
– Super.
Verdas odrywa wzrok od dwóch kubków kawy i przenosi spojrzenie na mnie. Przez chwilę taksuje mnie wzrokiem, po czym marszczy brwi i pyta:
– Wszystko w porządku?
Kiwam głową, choć wcale tak nie jest.
Od pocałunku nie rozmawiamy, co oznacza, że przestał być moim lekarstwem na koszmary. Nie jem, bo zazwyczaj zawartość mojego żołądka ląduje w toalecie, więc chudnę. Nie sypiam też za dobrze, co wiąże się z worami pod oczami i zmęczeniem.
Ale nie powiem mu tego.
Wolę udawać, że wszystko jest okej.
– Spotkałaś się z Jackson'em? – wtrąca się ponownie Ludmiła.
– Kto to Jackson? – pyta szatyn, zanim zdążam odpowiedzieć, i odwraca się do blondynki.
– Koleś z klubu. Viola wpadła mu w oko.
Nie, nie spotkałam się z nim. Nie potrafię udawać, że nie zależało mi na Dean'ie, nie chcę. Nie kochał mnie, trudno. Ale ja go tak i nie zmienię nagle całego swojego życia. Nie chcę spotykać się z nikim innym, więc Jackson będzie musiał znaleźć sobie inną dziewczynę.
– Nie jestem jeszcze gotowa na randki – odpowiadam, a w myślach dodaję, że nigdy nie będę.
Verdas wraca do poprzedniego zajęcia, podczas gdy kobieta wpatruje się w moją twarz,
– Wiem, że trudno ci ponownie zacząć się z kimś spotykać. Pierwsza randka będzie najtrudniejsza, potem już z górki – oznajmia, ale widząc, że mnie nie przekonała, dodaje: – Minęły dwa lata. Leon, nie uważasz, że najwyższa pora, żeby Violetta kogoś sobie znalazła?
Cały się spina. Wiem, że nie chce odpowiadać. Pytanie brzmi: dlaczego?
– Myślę, że... Jeśli uważa, że nie jest gotowa, nie namawiaj jej, żeby wskakiwała do łóżka pierwszemu lepszemu kolesiowi z klubu.
Wpatruję się w niego, chociaż nie odwzajemnia spojrzenia.
– Ale przyznaj, że twój brat na pewno chciałby, aby wreszcie szła dalej.
– Nie chciałby tego.
Stoję w milczeniu i obserwuję ich minikłótnię. Ludmile zależy na tym, żebym spotkała się z Jackson'em, co jest w miarę normalne. Bardziej dziwi mnie to, że Leon tego ode mnie nie oczekuje. Przecież jeszcze niedawno namawiał mnie, żebym szła dalej. Czy tylko ja niczego nie rozumiem?
– Niby dlaczego?
Wzdycha głośno, po czym przerywa to, co robi i patrzy jej w oczy.
– Bo Dean był pieprzonym egoistą. Nie obchodził go nikt, poza nim samym.
Po wypowiedzeniu tych słów wychodzi z kuchni i kieruje się do swojego pokoju. Wpatruję się w drzwi, którymi wyszedł oniemiała. Był ostatnią osobą, po której spodziewałabym się takich słów.
Kiedy wracam po pracy do domu, zastaję w salonie Diannę.
– Violu. – Uśmiecha się na mój widok.
Marszczę brwi. Ostatnio traktowałam ją jak śmiecia. Nie lubię jej, ale żałuję.
Swoją drogą, teraz kiedy Verdas mnie unika, poświęca jej pewnie jeszcze więcej czasu. Znowu wygrała. Nie mogliby się na przykład pokłócić czy coś?
– Czekasz na Leona? – pytam.
– Nie, na ciebie – odpowiada, wzbudzając moje zdziwienie. Unoszę brwi i po chwili zajmuję miejsce obok na kanapie.
– Powinnam cię przeprosić – oznajmiam. – Zachowywałam się jak suka i wyżywałam się na tobie. Nie powinnam była tego robić.
Przeprosiny są szczere. Mówiłam, co o niej myślę, ale wiem, jak słowa mogą ranić.
Należę do osób, które wolą zostawiać zdanie na temat innej osoby dla siebie. Nie chcę mówić innym, co o nich myślę i tym samym przysparzać sobie wrogów – wolę udawać, że ich lubię. Oczywiście nie obgaduję ich po kątach. Prawdę zachowuję tylko dla siebie, bo wiem, że ludzie wcale nie chcą jej słyszeć.
Jej uśmiech nie znika.
– Jasne, rozumiem. Miałaś problemy – odpowiada. – Właściwie to o tym chciałam z tobą porozmawiać. Leon mówił mi, że...
– Że co? – przerywam jej.
W myślach powtarzam sobie, że Verdas na pewno nie powiedział jej niczego istotnego. To moja sprawa, moje "problemy". Nie ma prawa o nich z nikim rozmawiać.
– Opowiadał o twoich koszmarach, o tych wiadomościach, których nie miałaś czytać...
Otwieram szeroko oczy.
– Wiem też, że śpicie ze sobą.
Nie wierzę.
Wiem, że związek opiera się na szczerości, ale... jak mógł jej o tym wszystkim powiedzieć? Czuję się zdradzona. To tak jakby stanął przed wyborem ona albo ja i wybrał ją.
– Moja przyjaciółka jest świetnym psychologiem – oznajmia. – Myślę, że może ci pomóc.
– Nie potrzebuję pomocy psychologa. Nie jestem wariatką.
Unosi brew. Widzę w jej oczach powątpiewanie.
– Naprawdę? Myślę, że się mylisz, biorąc pod uwagę to, że tak tęsknisz za Dean'em, że całujesz się z jego starszym bratem. Tylko dlatego, że są podobni.
Wstaję i opuszcza mieszkanie, zostawiając mnie oniemiałą w salonie.
Jestem w jakimś lesie. Jest deszczowa noc. Chcę się ruszyć, ale nie mogę. Klęczę na mokrej ziemi, a moje nogi i ręce są związane. Przede mną stoi Leon.
Przekręcam głowę i rejestruję wszystko wokół mnie. Trzy metry ode w takiej samej pozie mnie klęczy Dianna. Stoi za nią mężczyzna w kominiarce i przykłada pistolet do jej głowy. Po chwili odwracam się i spostrzegam, że za mną stoi identyczny człowiek.
– Wybieraj – słyszę gdzieś za sobą.
Leon przez chwilę stoi i wpatruje się w moje oczy. Posyła mi przepraszające spojrzenie i rusza w stronę Dianny.
Rozwiązuje ją i razem znikają za drzewami.
– C-co? – pytam samą siebie.
Nagle zza pleców słyszę dźwięk strzału.
Wybrał ją.
Budzę się zlana potem, ale nie krzyczę.
– To był tylko sen. Tylko sen – powtarzam sobie i głęboko oddycham.
Nigdy wcześniej nic, co mi się śniło, nie było takie realne. Czułam na sobie mokry deszcz, słyszałam wszystkie dźwięki lasu. I pistoletu.
Wybrał ją.
Ponoć czasem sny chcą nam coś przekazać. Przekaz tego był jasny. Verdas zawsze wybierze Diannę. Bo ją kocha, a ja jestem tylko jego przeszłością, od której zresztą próbował uciec.
Zalewam się łzami. Jestem dla niego nikim. Straciłam wszystkich.
Dean'a przez wypadek samochodowy i Chloe.
Rodzinę i przyjaciół przez to, że zamknęłam się w sobie i wyjechałam.
Leona... Sama nie wiem, dlaczego. Straciłam go już dawno temu. Wtedy, kiedy uciekł. Dopiero teraz dociera do mnie, że już go nie odzyskam.
Nigdy nie odzyskam nikogo z nich.
~*~
Nicol żyje! Tak, wiem przesadzam, bo od ostatniego rozdziału minęły jakieś dwa tygodnie, ale jakoś miałam wrażenie, że to więcej czasu XD. W każdym razie miałam chwilowy brak chęci i weny i wgl wszystkiego. Ale! Wczoraj mnie olśniło i wszystko wróciło na swoje miejsce ;p.
Plan się troszkę zmienił, ale zdradzę Wam tylko, że jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli... będziecie musieli sb poczekać na Leonettę ;p. Dianna i Dean nie będą jedynymi przeszkodami. MUAHAHAHAHAHAHA. Nicol, weź wyjdź.
Kto nie idzie jutro i we wtorek do sql? ^-^ Postaram się jeszcze napisać coś na SOYH ;p. ALE! Niczego nie obiecuję. Pisałam już na IJNYL, że mam nowy nałóg. Swoją drogą nie wiem, jak to zrobiłam, że się oderwałam i napisałam ten rozdział. Brawo, jest dla mnie jeszcze nadzieja ;p.
W każdym razie mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał (przepraszam za beznadziejną długość) i czekam na Wasze opinie ;*
Do następnego! ;p
Quinn ;**