Rozglądam się dookoła. Jestem w jakimś budynku mieszkalnym. Za mną jest wyjście, przede mną schody, a wokół drzwi z numerami.
Zdezorientowana kieruję się do wyjścia, kiedy na końcu korytarza ukazuje mi się sylwetka jakiegoś mężczyzny. Po krótkiej chwili przyglądania się jej, wiem, że to chłopak mniej więcej w moim wieku. Ma na sobie bordową bluzę. Powtarzam sobie, że to niemożliwe. Dean nie żyje, a jego bluza już od dawna należy do mnie. Pożyczył mi ją podczas jednego z naszych nocnych spotkań na pomoście, a ja najzwyczajniej w świecie już mu jej nie oddałam.
Próbuję zmusić się do opuszczenia budynku, ale nagle się odwraca. To Dean. Ignoruję głos w głowie, który mówi mi, że to tylko jakieś chore złudzenie, i idę w jego stronę. Uśmiecha się do mnie, wskazując ruchem głowy, żebym poszła za nim i wchodzi do windy.
Przyspieszam kroku, a po chwili już biegnę, ale drzwi zamykają mi się przed nosem.
Spanikowana chodzę w kółko i histerycznie wciskam guzik przywołujący windę.
– Dean! – krzyczę, ale dopiero po krótkim czasie drzwi ponownie się rozsuwają.
Wchodzę, mimo że nie wiem, gdzie teraz jechać, i rozglądam się. Na tablicy z guzikami przylepiona jest karteczka, którą od razu odrywam i dokładnie się z nią zapoznaję. Widnieje na niej tylko jedna cyfra – dwa.
Bez zastanowienia, wciskam guzik z takim samym numerem piętra i opieram się o ścianę. Ku mojemu zdziwieniu, czuję, że zamiast jechać w górę, zjeżdżam na dół. Zdezorientowana rozglądam się, nie wiedząc, co robić.
Już po kilku sekundach, drzwi ponownie się rozsuwają, a ja znajduję się w pomieszczeniu przypominającym piwnicę. Jak najszybciej wychodzę i idę dalej. Szybko orientuję się, że jestem tutaj sama, ale mimo to krzyczę:
– Dean! Dean, jesteś tutaj?!
Kiedy po jakimś czasie, nie dostaję odpowiedzi, wracam do windy, która do tej pory się jeszcze nie zamknęła, i chcąc się jak najszybciej stąd wydostać, wciskam guzik z najwyższym numerem – dziesiątym.
Zjeżdżam jeszcze niżej, więc spanikowana, wciskam wszystkie guziki po kolei. To nic nie daje.
Drzwi rozsuwają się, a mi ukazuje się tylko ziemia. Ponownie odwracam się do przycisków, ale żaden z nich już się nie świeci. Tak, jakby winda zupełnie przestała działać. Zaniepokojona stawiam jedyny krok, jaki mam możliwość i dotykam ziemi. Nie, to nie atrapa, wykonana, żeby zrobić mi jakiś chory żart, stwierdzam od razu w myślach.
Odwracam się, ale za mną nie ma już śladu po windzie. Zupełnie jakby się rozpłynęła. Na jej miejscu są dwa identyczne nagrobki. Podchodzę i przyglądam się im.
Jeden wygląda tak samo, jak na cmentarzu. Tak, jak przypuszczałam znajdują się na nim nazwisko Dean'a i data jego śmierci.
Kiedy przenoszę wzrok na drugi nagrobek, zastygam. Zamykam oczy, ale kiedy ponownie je otwieram, nadal widzę te dwa słowa. Leon Verdas.
Ze zdenerwowania nie mogę zaczerpnąć powietrza. Po chwili klękam, a z moich oczu zaczynają się lać strumienie łez.
– Nie – mówię cicho. – Nie Leon! Nie!
– Violetta, do cholery, obudź się!
Znowu znajduję się w swoim pokoju. Moja kołdra leży na podłodze, a ja jestem cała spocona. Przed oczami mam Leona, trzymającego mnie za ramiona. Widok ostatnio coraz częstszy, ale w tej chwili jest najlepszym jaki mogłabym sobie wyobrazić.
Od razu rzucam mu się na szyję, łkając, a on delikatnie gładzi mnie dłonią po plecach i próbuje mnie uspokoić. Niedługo potem znajduję się na jego kolanach i chowam twarz w jego szyi, a on siedzi na moim łóżku i opiera się o ścianę, cały czas obejmując mnie.
Kiedy w końcu uspokajam się na tyle, żeby mówić, postanawiam opowiedzieć Leonowi o moim śnie. Potrzebuję tego. Jeszcze nigdy tego nie robiłam, ale w tej chwili czuję, że muszę.
– Ten sen był inny niż poprzednie – mówię w jego szyję.
Zawsze śnił mi się tylko Dean w czasie wypadku. Czasem zmieniały się jakieś mało istotne szczegóły, jak to czy mogę się ruszyć z miejsca, czy nie. Jest to bez znaczenia, bo i tak nigdy – choćbym nie wiem, jak szybko biegła – nie dobiegam na czas. Czasem również zamiast się zbliżać, oddalam się.
– Gorszy? – pyta szatyn po dłuższej chwili, a ja bez wahania kiwam głową.
Myślałam, że nic nie może być gorsze od straty Dean'a. Byłam pewna, że już nic tak mnie nie zaboli.
Wizja tego, że mogę stracić Leona pokazała mi, jak bardzo się myliłam.
Verdas wyjechał z miasta, ale zawsze była szansa, że wróci, tak jak to zrobił, kiedy zmarł jego brat. Mała, ale wciąż była.
Gdyby umarł, straciłaby ich obu na dobre. Nikt nie mógłby ich zastąpić, a ja z pewnością bym się załamała.
– Tam… były dwa nagrobki… Dean'a… i twój.
Zastyga, a po moich policzkach znowu płyną łzy. Przez chwilę nic nie mówi, po czym odsuwa się na tyle, żeby spojrzeć mi w oczy.
– Nigdy więcej cię nie zostawię – obiecuję, głaszcząc mnie po policzku, a mi wystarcza zaledwie parę sekund przyglądania się jego twarzy, żeby pozbyć się wszelkich wątpliwości, co do tego czy mówi prawdę.
Kiwam głową i ponownie się w niego wtulam.
Kiedy wychodzę spod prysznica, Leon siedzi na moim łóżku, robiąc coś na telefonie. Błyskawicznie podnosi na mnie wzrok i wkłada komórkę do kieszeni swoich dresów.
– Pomyślałem, że zostanę tutaj z tobą – mówi. – Jeśli oczywiście tego chcesz.
Przez chwilę zastanawiam się czy jest sens ponownie kłaść się spać. Obawiam się, że i tak nie zasnę, a Verdas z pewnością woli spędzać noc samotnie w swoim łóżku.
Stwierdzam, że bez sensu jest to, żeby tu siedział, więc kręcę głową.
– Nie kładę się spać. Możesz iść do siebie.
Podnosi brwi, po czym sprawdza coś na wyświetlaczu telefonu i ponownie spogląda na mnie.
– Jest dopiero po drugiej.
Wzruszam ramionami.
Podchodzę do łóżka, po czym siadam obok niego. Przykrywam się kołdrą i opieram o ścianę.
Szatyn przez chwilę nad czymś się zastanawia, a następnie przysuwa się bliżej i również się przykrywa. Obejmuje mnie ramieniem, a ja opiera głowę o jego pierś.
Przez chwilę siedzimy w ciszy, którą w końcu postanawiam przerwać.
– Nie musisz ze mną zostawać – oznajmiam, choć w rzeczywistości wolałabym, żeby tu ze mną był. Jego obecność uspokaja mnie, jak nic innego.
– I tak nie mam nic lepszego do roboty.
Uśmiecham się i mocniej w niego wtulam.
Przy Leonie ból spowodowany śmiercią Dean'a nie jest tak wielki, jak bez niego. Nie wiem, czym jest to spowodowane, ale kiedy jestem z nim, wizja dalszego życia bez jego młodszego brata, nie wydaje się taka zła.
Wzdycham głośno.
– Przed jego śmiercią… – zaczynam, czym od razu zwracam na siebie jego uwagę. – My… pokłóciliśmy się. Kazałam mu mnie zostawić, więc zdenerwowany odszedł. – Przerywam na chwilę, żeby otrzeć swoje łzy, po czym kontynuuję: – Przed wyjściem na ulicę… musiał się nie rozejrzeć… Wchodziłam już do domu i nagle usłyszałam pisk opon. Odwróciłam się, ale Dean leżał już nieprzytomny na środku ulicy, a samochód odjeżdżał.
Głaszcze mnie po ramieniu, po czym całuje w skroń.
– To nie jest twoja wina.
– Gdyby nie to, że zrobiłam mu aferę, nie wyszedłby na tę ulicę taki zdenerwowany. W ogóle by nie wyszedł. Teraz by żył…
– Nie mogłaś tego przewidzieć – przerywa mi. – On też nie powinien dać ponieść się emocjom. Nie miał pięciu lat, znał zasady ruchu drogowego.
Nie zaprzeczam, ale w rzeczywistości zupełnie się z tym nie zgadzam. Dean był odpowiedzialny, gdyby nie to, że go zezłościłam, zastosowałby się do tych głupich przepisów. To wszystko było moją winą.
Po paru minutach, Verdas wstaje i wyciąga do mnie rękę. Patrzę na niego pytająco.
– Skoro nie masz zamiaru iść spać, to lepiej wykorzystamy ten czas i pójdziemy na spacer.
Waham się przez chwilę, ale w końcowym efekcie łapię jego rękę i również wstaję.
Gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi, że będę siedziała tak wcześnie rano nad jeziorem i zajadała się frytkami z jakiejś całodobowej jadłodajni, obserwując Leona Verdasa fotografującego wschód słońca, wyśmiałabym go. Albo po prostu – przez wzgląd na żałobę – olała, a potem stwierdziła, że ten ktoś jest wariatem.
Kiedy czuję na skórze zimny wiatr, bardziej opatulam się swetrem i ponownie skupiam uwagę na szatynie. To niewiarygodne, jaki jest skupiony na wykonywaniu swojej pracy. Zupełnie jakby zapomniał o mnie i w ogóle o całym świecie. Jest tylko on, aparat i widok godny sfotografowania.
Widzę takiego Leona po raz pierwszy i nie ukrywam, że cholernie podoba mi się ta strona jego osobowości.
Po jakimś czasie siada obok mnie, kładzie aparat na stoliku za nami i podbiera mi parę frytek.
– Musisz się strasznie nudzić, co? – pyta i ponownie bierze aparat do ręki. Gestem pyta czy chcę zobaczyć jego zdjęcia, a ja od razu energicznie kiwam głową.
Przysuwa się bliżej mnie i przewija fotografie, a ja zafascynowana siedzę i je oglądam, co chwilę komentując, jakie są piękne. Nie kłamię – wyglądają jak z książki o krajobrazach.
Od razu przypomina mi się taka należąca do pani Verdas. Wprost uwielbiałam ją oglądać i robiłam to za każdym razem, gdy miała okazję, mimo że znałam ją już na pamięć.
Kiedyś Dean również lubił oglądać tego typu rzeczy, ale z czasem zaczęło go to nudzić. Kedy opowiadałam mu o jakimś obrazie czy książce, tylko udawał, że słucha. W rzeczywistości tylko czekał, aż wreszcie skończę i zmienię temat na jakiś ciekawszy. Niedługo zajęło mi dojście do tego, że jest to skutek wychowania jego ojca.
– Jak zostałeś fotografem? – pytam po chwili, po czym precyzuję: – Chodzi mi o to, że wasz ojciec zawsze naciskał na to, żeby Dean skupiał się raczej na naukach ścisłych, a nie na sztuce. Myślałam, że z tobą było tak samo.
Kiwa głową.
– Było – odpowiada krótko i przez chwilę mam wrażenie, że nic więcej nie powie. Potem jednak dodaje: – Ale… mimo wszystko zawsze wolałem poglądy matki.
Pragnę zadać mnóstwo różnych pytań, ale rozpoznaję jego nastrój – najwyraźniej nie chce o tym rozmawiać, a ja naciskając tylko go zdenerwuję i w końcowym efekcie znowu będziemy skłóceni, a ja i tak nie poznam odpowiedzi.
Zamiast tego opieram głowę na jego ramieniu i mówię:
– Dziękuję.
Kiedy patrzy na mnie pytająco, dodaję:
– Za to, że mnie tu zabrałeś i w ogóle za to, że mi pomagasz. Ciągle. Bez przerwy.
Śmieje się pod nosem, po czym obejmuje mnie ramieniem i siedzimy jeszcze chwilę obserwując wodę.
Kiedy podnoszę telefon, okazuje się, że dzwoni moja mama. Wzdycham głośno, po czym ziewam i odbieram. Przykładam aparat do ucha i opieram łokieć o wyspę kuchenną.
– Violu?
– Cześć, mamo – mówię znudzonym tonem. Nie lubię, gdy dzwoni. Kocham ją i tak dalej – w końcu jest moją matką – ale wciąż wypytuje mnie o moje „studenckie życie”, a ja muszę wymyślać przeróżne historyjki. Mam z tym problem normalnie, a co dopiero teraz.
Przerwała mi bezsensowne wpatrywanie się w bluzę Dean'a – tę, którą miał w moim śnie. Wiem, że powinnam go wymazać z pamięci, a nie teraz rozpamiętywać i zastanawiać się, co oznaczał, ale nie mogłam się powstrzymać. Zazwyczaj wyciągam tę bluzę w te dni, w które tęsknię za nim jeszcze bardziej niż zwykle. Wkładam ją wtedy i chodzę w niej cały dzień albo po prostu – tak, jak teraz – głupio się w nią wpatruję, przywołując wszystkie wspomnienia.
Włączam głośnomówiący, po czym kładę komórkę na wyspie i wracam do bawienia się ubraniem.
– Co u ciebie, córeczko?
Biorę głęboki oddech, przygotowując się do powiedzenia jej, że odkąd dzwoniła kilka dni temu nie zaszłam w ciążę, nie zostałam prezydentem i nie porwała mnie rosyjska mafia, kiedy nagle słyszę dźwięk drzwi wejściowych.
– Violetta, jesteś w domu?! – Głos Verdasa dobiega z korytarza, a ja automatycznie spoglądam na telefon, modląc się o to, żeby moja matka go nie usłyszała.
– Violetta, z kim jesteś? To Leon?
Oczywiście to, żeby go nie usłyszała było równie nieprawdopodobne, jak to, żeby nie rozpoznała tego jego pieprzonego charakterystycznego głosu.
Szatyn od razu pojawia się w kuchni, dostrzega telefon i przenosi wzrok na mnie, przykładając palec do ust i kręcąc głową, komunikując mi tym sposobem, żebym nic nie mówiła o nim matce. Patrzę na niego i mam ogromną ochotę powiedzieć: Tak, Leon, jestem taką idiotką, że miałam zamiar podać jej twój adres i numer telefonu.
– T-to jest… chłopak mojej współlokatorki… No wiesz… z akademika…
– Ma głos identyczny jak Leon – upiera się, a ja wywracam oczami. Czy ona zawsze musi stawiać na swoim?
– Zdarza się. Mamuś, muszę kończyć. Egzaminy i tak dalej.
– No dobrze – mówi niechętnie, a ja oddycham z ulgą. Połknęła to. – Zadzwoń jak będziesz miała trochę czasu.
Rozłączam się i zerkam na Leona, który opiera się o wyspę z przeciwnej strony.
– Akademik mówisz? – Na jego twarzy pojawia się uśmiech, za który mam ochotę go uderzyć.
– Moja mama przynajmniej wie, że jestem w Chicago. Kiedy ostatnim razem rozmawiałeś ze swoją? – odgryzam się i widząc jego minę, z dumą stwierdzam, że wygrałam.
Wstaję zabierając bluzę, na którą na szczęście nie zwrócił uwagi – zgaduję, że nie byłby zadowolony tym, co przed chwilą robiłam – i kieruję się do swojego pokoju. W progu odwracam się jeszcze i niepewnie pytam:
– Czy mógłbyś… Mogłabym spać dzisiaj z tobą?
To, że śpimy razem prawie każdej nocy w ogóle nie ułatwia mi sprawy i wciąż czuję się cholernie niezręcznie, zadając to pytanie.
Verdas uśmiecha się i kiwa pewnie głową, co wywołuje uśmiech również na mojej twarzy. Nie mogę się go pozbyć nawet, gdy wchodzę do swojego pokoju.
Nie chcę się go pozbywać.
~*~
Wracam z szóstką! :D Szczerze mówiąc, nie wydaje mi się, taka zła, choć do najlepszych rozdziałów też nie należy. Dobra, walić jest gites ;D.
Wiecie już, dlaczego Fiolka tak obwinia się o śmierć Dean'a, ale i tak największe tajemnice znam tylko ja. Muhahahaha ;D.
Tak sobie ostatnio myślałam i za cholerę nie wiem, kiedy wpleść coś o wyjeździe Leona, może to być za parę rozdziałów albo w epilogu ^-^. Lubię wiedzieć więcej od innych – sry, ale nie chcę się pozbywać tej przyjemności XD.
Jako ciekawostkę zdradzę Wam, że napisałam ten rozdział parę dni przed przeprowadzką, jak przyśnił mi się podobny koszmar :>. Z tym, że nie śnił mi się mój martwy chłopak i nagrobek jego brata XD. Ja po prostu zjechałam windą w nowym miejscu zamieszkania do pomieszczenia, które praktycznie nie było pomieszczeniem (sama ziemia) i moja winda zniknęła ;o. Na szczęście wizja się nie spełniła ^-^.
Zgadnijcie, kto jest taki leniwy, że teraz na drugie piętro jeździ windą ;D. Przez pierwszych parę dni nie wiedziałam, gdzie schody, a teraz nie mogę się powstrzymać, ok? ;(
Jeśli mam być szczera, zaczynałam tracić pomysły na to opo, co mnie martwiło, ale parę dni wpadłam na kolejny pomysł, więc odetchnęłam z ulgą ;D. Btw. witam Was ze Szwecji, w której nie jest gorąco (co najwyżej 26 stopni i wiatr ;D) ale w której społeczeństwo idzie do szkoły za tydzień ;(((. Wracam do PL. Przyjadę tu w czerwcu, jak będę szybciej zaczynali wakacje ;D. W każdym razie, teraz rozdziały będą rzadziej i mam nadzieję, że to zrozumiecie i obejdzie się bez komentarzy typu "Kiedy w końcu dodasz next?" :).
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i czekam na Wasze opinie ;D.
Do następnego :*
Quinn <3
PS
Zapraszam [KLIK]
#DlaMiskaWiadDzieciZachecilyPingwinaDoDodaniaRozdzialuPhi
OdpowiedzUsuńMisiek przeprasza Pingwina. I bardzo się cieszy, że dzieci z YT pomogły Pingwinowi :D
UsuńMisiek jak zobaczył gif to padł ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ To jest chyba mój ulubiony mąż Pingwina. Ale drugiego Misiek bd dzisiaj ogl w TV ^-^
Co do rozdziału... MISIEK MÓWIŁ JAK BARDZO KOCHA TO OPO? *-*
TEN SEN ♥ tzn. w rezultacie tylko Fiolka została żywa, ale Misiek jest dumny, że Pingwin wykorzystał własny koszmar :D A Misiek myślał, że to on ma dziwne sny :D W sumie ma. No, nieważne.
HA! To nie 100% wina Miśka, że przejechał Dean'a. Tzn. ciekawe kim był ten cham w czerwonym samochodziku. MISIEK NIC NIE WIE. NIC NIE SŁYSZAŁ.
Misiek jest tylko wróżką.
LEON ♥♥♥ Leon jest the best. Są plusy tego, że Violetta ma koszmary xD
Przy okazji Misiek myślał, że Leon przez chwilę przerzuci się z krajobrazów na robienia zdjęć V., ale no cóż :D Misiek jest głupi. I przez Pingwina ma ochotę na frytki o 10.
MISIEK CHCE FRYTKI.
#ChwilaCytatuZMiśkiem #UwagaMisiekNieMiałPomysłuKogoDać
Chad:Ale wiesz że jeszcze przed końcem się zakochamy?
Sonny: My?
C: Ty, ty się zakochasz.
S: Powiedziałeś "my".
C: Nieprawda.
S: Powiedziałeś
C: Dobra, fakt ale "my" to dla mnie coś takiego jak "ty". Łapiemy?
Pingwin pamięta, że Chad to syn Efron'a xD
Misiek też mógłby zacząć niedługo szkołę, gdyby miał tak jak Pingwin. CZMU MISIEK NIE MIESZKA W SZWECJI?
Tak w ogóle jest 10., a jest bardziej gorąco niż wczoraj po południu :) :] :)
#MisiekCzekaNaNextIBiegnieUkryćSięWLodówce
Teddy "Misiek aka Kisiek aka Buszmen" Nutella Verdas
#me
OdpowiedzUsuńMe♥
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńWspaniały
OdpowiedzUsuńZajebisty!
OdpowiedzUsuńMoże to chodzi o ojca Leona?
Może go on był tym powodem wyjazdu Lajona?
To są tylko takie domysły.
W sumie miałby z nimi kontakt.
A tak to wogole się nie kontaktuje z nim na wet z matką.
Dziwne. ;)
Czekam na next :-) Buziaczki :* ❤
Świetny ♡ ♡ ♡ ♡ ♡ ♡
OdpowiedzUsuńNaprawde dawno nie czytałam tak genialnego opowiadania :3 ♡
Cudowny ♡
OdpowiedzUsuńPo prostu c.u.d.o.w.n.y ♥
Leon i Vilu ciągle razem... Ahh ♥
Jestem wniebowzięta ^^
To całe ich po południe i przytulanie na łóżku... O Boże, rozpływam się ♡ I to wcale nie jest wywołane faktem, że na dworze jest 40 stopni w cieniu ;-; Po prostu żyć.. Nie umierać. Barykaduję się w domu, w razie jakby mi było za gorąco xd
Fiolka, śpij z Verdasem! Nie przejmuj się jego dziewczyną - która pewnie jak się dowie, to będzie bardzo ciekawie i interesująco ^^
No to oczywiste, że wizja stracenia Leona Verdasa jest gorsza, niż stracenie tamtego - którego już właściwie nie ma. Też bym się obudziła ze łzami w oczach ;d
Współczuję ci takich snów... Ja wgl. spać w nocy nie mogę więc nie wiem co jest właściwie gorsze ;p
Okay, kończę bo nie mam całego dnia na pisanie komentarza ;d
Pozdrawiam :*
Hope ♡
Ja w nowym mieszkaniu długo nie mogę zasnąć, ale jak już mi się udaje to śpię do 10-11, podczas gdy w Polsce ostatnio wstawałam 7-9 ;D
UsuńStraszny koszmar, ale przynajmniej nie jest taki porąbany jak moje. Kiedyś gadałam z wężami, które chciały mnie zabić :-/ Tsa... Leon taki kochany. Opiekuje się Violą i ją budzi... <3 Wschód słońca nad jeziorem... Tak romantycznie <3 chociaż zachód byłby romantyczniejszy, ale i tak słodko : * Mama Vi nie daje za wygraną. Gdyby wiedziała co wyprawia jej córeczka nie było by tak kolorowo xD Śliczne zdjątka daje like'a (y) xD Rozdział super <3
OdpowiedzUsuńZa tydzień masz szkołę?! Współczuję. U mnie jest ponad 35 stopni, więc zazdroszczę pogody.
Buziak :*
/Nitka
Po pierwsze! Strasznie przepraszam, że tak opuściłam się w komentowaniu ;C Byłam zwalona cały lipiec i jak nadszedł sierpień po prostu chciałam odpocząć. Wybaczysz mi?
OdpowiedzUsuń#1.
Bardzo ładny szablon. Taki mroczny, tajemniczy - tak samo jak opowiadanie. No i łatwo się w nim odnaleźć, bo na niektórych blogach po godzinie kopania, dopiero znajduję spis treści.
#2.
Historia blanca! - Tak oryginalnego opowiadania nie czytałam,a spotykam się najczęściej z blogami inspirowanymi #50shadesofGrey :|
No i fotograf - León, León- fotograf <33
Vils można pominąć, jakoś nigdy nie potrafię się do niej przekonać w opowiadaniach fanfiction xDD
#3
Dianna (?), że przepraszam bardzo, ale niech łapki trzyma z dala od Leosia, bo L. jest V. i AMEN.
Ale aktorka ładna. Chyba z TVD, nie? Caroline ... tak to ona *.*
#4.
Olivie się żegna i mam nadzieję, że Pinqu nie jest zła za to, że ja nie komentowałam AŻ tyle czasu ;C
Kocham baaardzo ♥♥♥
Zapraszam na new blog:
http://called-out-your-name-leonetta.blogspot.com/
Olivie
Cudo <3
OdpowiedzUsuńW 100% cię rozumiem!
OdpowiedzUsuńŚpią razem każdej nocy,a jego dziewczyna o tym wie?
León ma wyjechać?Jaja sobie robisz!
Wszystko boskie!
Sen niesamowity!
Dlatego cięszę się,że nie pamiętam snów.
Życzę dużo weny i czekam na nexta<3
Ja
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem, dawno nie komentowałam. Niekoniecznie tego bloga, a któregoś z Twoich opowiadań. :) Mam jakąś blokadę z komentowaniem i pisaniem. Nie ma się czym chwalić :/
UsuńNiedługo szkoła. Walę głową w blat na samą myśl. A dziś nawet mi się śniła xD #KoszmarKoszmarów
Ale Ty i tak masz gorzej, więc mam jakieś pocieszenie! Wybacz, musiałam to napisać ;*
Kurcze, jak znam życie połowa mojego koma nie ma kompletnie sensu xD Może wreszcie przejdę do rzeczy.
– Czy mógłbyś… Mogłabym spać dzisiaj z tobą?
Rwie laska xD Co tu dużo mówić, urzekł ją 'urok osobisty' Verdasa. Kiedy będzie ta Leonetta? ;c To takie ekscytujące tak podglądać ich relacje xd Nie to co #PerypetieLaleczekBarbie na jutubie ;*
Dean. Wpiepsza się w życie V nawet po śmierci xd Ale teraz jest Leon! I tak ma zostać ❤
Ooo, ale miałaś koszmar. Ja miałam podobny, tyle że o szkole xd Było źle. I zleciałam ze schodów. ze schodów. Normalnie toczyłam się po nich jak dewolaj z serem xD (no co, byłam na weselu ;pp)
Spadam. Oglądam od początku TVD i PLL. Jadę na dwa fronty - ambitnie xD Jedyne co denerwuje mnie w Pamiętnikach (...) to rozchichotana Elena i to jej zmienne:
- Stefen, aj loff ju!
I nagle...
- Dejmon, aj loff ju
By się zastanowiła xD Dobra, nie zadręczam już. Muszę jeszcze zachaczyć Twoje pozostałe blogi, a czas goni!
L xD
Jest i Śliczna ;D
OdpowiedzUsuńW końcu znalazłam czas, by przeczytać 6 rozdziałów na blogu u jednej z moich ulubionych bloggerek ♥
Ta historia jest genialna ♥ Czytałam ją jednym tchem ♥
Rozdział powyżej - Cudeńko.
Koszmar Violetty - twoim koszmarem O,o Czytając o nim byłam naprawdę przerażona. Ale moich snów i tak nikt nie pobije xD
Chciałabym mieć takiego Leona, który będzie przy mnie czuwał, gdy tylko przyśni mi się coś złego :3 Nawet obiecał Violci, że nigdy więcej jej nie zostawi ♥ Uwielbiam go.
Podobnie jak Teddy myślałam, że Verdas zacznie robić zdjęcia Violettcie xD
Co tam jego dziewczyna. Czy ona z nim śpi? Nie? No właśnie.
Czekam na 7 ;*
Uwielbiam Cię ♥
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawiej ^^
kiedy next?
OdpowiedzUsuń#ToNieMisiek
dla Miśka w święta ^-^
UsuńKażdy rozdział mi się podoba 😊 Siedzę właśnie na geografii xD Od razu lecę do next ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, xPainter :*
true-love-was-going-to-hurt.blogspot.com