– Violetta, obudź się!
Kiedy się budzę, mam przed oczami Leona. Trzyma mnie za ramiona i lekko nimi potrząsa. Od razu rzucam mu się na szyję, a on nie protestuje, tylko obejmuje mnie i uspokaja, głaszcząc po plecach.
– Przepraszam – mruczę w jego szyję. Za co? Sama w tej chwili nie wiem. Za obudzenie go; za moczenie łzami jego koszulki i za przetrzymywanie go tutaj, podczas gdy z pewnością wolałby się wyspać. Jutro jest poniedziałek – zapewne idzie do pracy, a tymczasem przeze mnie będzie w niej półprzytomny.
Mimo to, nie potrafię się oderwać. Jego uścisk niewiarygodnie mnie uspokaja.
– Nadal śni ci się Dean.
Kiwam niepewnie głową. Mogę sobie tylko wyobrazić jego minę. Minęły już dwa lata, ale ja nie potrafię wyrzucić z pamięci tego obrazu – jego ciała, leżącego bezwładnie na ulicy, samochodu, który odjechał nie zatrzymując się nawet na chwilę. Ciągle śnią mi się te sny i za każdym razem kończą tak samo.
– Chcesz o tym porozmawiać?
– Nie.
Z nikim o tym nie rozmawiam. Ani z mamą, ani z panią psycholog, do której zawiózł mnie tata niedługo po śmierci Dean'a. Przez godzinę siedziałam i odmawiałam jakiejkolwiek formy komunikacji z lekarką. Dopiero wtedy ojciec dał mi spokój.
– Okej, ale pamiętaj, że… zawsze możesz na mnie liczyć.
Po kilku minutach uspokajania się, mówię mu, że jest już dobrze, więc wstaje i kieruje się do drzwi. Najpierw słyszę czyiś głos, a dopiero potem dociera do mnie, że należy on do mnie.
– Leon.
Gwałtownie się zatrzymuje i odwraca w moją stronę.
Spuszczam wzrok. Nie, nie poproszę go o to.
– J-j-ja…
– Mam z tobą zostać? – pyta, jakby czytał mi w myślach.
Wciąż na niego nie patrząc, kiwam głową i cieszę się, że w pokoju jest na tyle ciemno, że szatyn nie ma szansy zobaczyć, jaki kolor przybrały moje policzki.
Przesuwam się bliżej ściany, robiąc mu miejsce, które po chwili zajmuje. Kładzie się obok i przykrywa nas kołdrą, a ja wtulam się w jego tors i od razu zasypiam.
Pierwsze, co widzę po przebudzeniu to ściana. Chwilę później dostrzegam, że moja ręka leży na dłoni obejmującej mnie w talii. Czuję, że ktoś przytula się do moich pleców i nagle przypominam sobie wydarzenia z nocy. Nie muszę się odwracać, żeby wiedzieć, że to Leon. Cholera, myślę. Właśnie leżę „na łyżeczkę” ze starszym bratem mojego zmarłego chłopaka – brawo, Violetta.
Jak najszybciej wyplątuję się z jego objęć i wstaję z łóżka, starając się robić to jak najciszej i najdelikatniej. Kiedy stoję już przy meblu, Verdas wtula się w moją poduszkę i mruczy coś pod nosem. Uśmiecham się na ten widok, po czym opuszczam pomieszczenie.
Korytarzem kieruję się do kuchni, w której zastaję Francescę również ubraną w męską koszulę. Ta jednak z pewnością należy do Diego. Widząc mnie, uśmiecha się.
– Chcesz kawy? – pyta, na co przytakuję. – Więc… jesteś znajomą Leona z dawnych czasów…
– Owszem – potwierdzam, nie będąc do końca pewna, dlaczego rozpoczyna ten temat.
– Leon zazwyczaj nie mówi o swojej rodzinie – wyjaśnia po chwili. – I ponoć z nikim się nie kontaktuje, więc byłam zdziwiona, że znasz go właśnie z tamtego okresu.
Od razu przypomina mi, że wciąż nie wiem, dlaczego Leon wyjechał. Jeśli byłaby to próba zwrócenia na siebie uwagi, to przecież nie byłoby aż tak poważnie. Coraz bardziej przekonuję się do tego, że to, co mówią nasi rodzice jest stekiem bzdur.
Poza tym, znałam Leona. Nigdy nie zachowywał się jak rozpieszczony dzieciak z bogatymi rodzicami i teraz również taki nie jest. W końcu, gdyby taki był, z pewnością nie mieszkałby w małym mieszkaniu ze współlokatorem.
– Wiesz, dlaczego wyjechał? – pytam, z nadzieją na odpowiedź inną niż te do tej pory.
Francesca jednak kręci głową.
– Raczej nie próbuj wyciągać tej informacji, bo to tylko strata czasu – oznajmia. – Skoro przez tyle lat nic nikomu nie powiedział, to raczej teraz nie zmieni zdania.
Wzdycham. Przecież w końcu musi coś powiedzieć. Nie da się przez tyle lat ukrywać jednej tajemnicy.
– Słyszałam, że będziesz tu mieszkać.
Otwieram usta, aby odpowiedzieć, kiedy w mieszkaniu rozlega się dźwięk dzwonka czyjejś komórki. Obie czekamy aż ktoś ją odbierze, ale w końcowym efekcie słyszymy tylko głos, dochodzący zza drzwi znajdujących się w salonie.
– Verdas!
Po chwili w pomieszczeniu pojawia się brunet w samych bokserkach i z telefonem w ręku. Od razu kieruje się w stronę korytarza, krzycząc:
– Verdas, czemu twój telefon jest w moim pokoju?!
Wchodzi do pomieszczenia, znajdującego się obok mojej nowej sypialni i dopiero wtedy słychać Leona.
– Zostawiłem go, gdy wczoraj szukałem tam resztek twojej godności!
Brunet wychodzi z pomieszczenia i marszczy brwi. Tam pewnie znajduje się pokój Verdasa. To pewnie, dlatego tylko on słyszał mnie w nocy. Sama nie wiem czy się cieszyć, czy załamywać.
Telefon nie przestaje dzwonić, a Diego najwyraźniej nie wie, gdzie znajduje się szatyn, więc zerka na wyświetlacz.
– Świetnie, Dianna! Chętnie z nią porozmawiam!
Brunet ledwie zdąża dotknąć ekranu komórki, kiedy nagle z pokoju obok wybiega szatyn. Wyrywa aparat i przykładając go do ucha, wchodzi do łazienki.
Hernandez zaczyna walić w drzwi.
– Kurna, Verdas! Miałem tam wejść!
Francesca podaje mi kubek kawy, po czym kładzie swoją dłoń na moim ramieniu.
– Powodzenia.
W pomieszczeniu pojawia się Diego.
– Co Leon robił w twoim pokoju?
Wzruszam ramionami, po czym z kubkiem w dłonie wychodzę i kieruję się do mojej sypialni. Czuję na sobie ich spojrzenia, ale w tej chwili zastanawiam się tylko, kim jest Dianna.
– Pomyślałam, że mogłybyśmy pojechać na zakupy – mówi Francesca przez drzwi, kiedy w łazience przebieram się w jej ciuchy. Niby tu nie mieszka, ale wchodząc do pokoju Diego, miałam wrażenie, że znajduje się tam więcej rzeczy Włoszki. – Wiem, że cienko u ciebie z kasą, ale mogę za ciebie zapłacić, a ty oddasz mi jak będziesz miała.
– N-nie, ja właściwie… zaraz pojadę po moje rzeczy.
– Co? Gdzie?
Kiedy przez dłuższą chwilę nie odpowiadam, brunetka wchodzi do pomieszczenia i, nie zamykając za sobą drzwi, opiera się o framugę.
– To może pojadę z tobą. Pomogę ci przenieść te rzeczy i…
– Nie!
Patrzy na mnie zdziwiona moją reakcją. Powinnam być spokojniejsza, ale Francesca nie może tam ze mną iść. Wszystko powtórzyłaby Leonowi, a on z pewnością by tego nie zostawił. Zadawałby pytania albo od razu zadzwonił do moich rodziców.
Nie chcę jej okłamywać – wydaje się naprawdę miłą osobą i czuję, że mogłabym się z nią zaprzyjaźnić – ale teraz muszę. Pojadę tam sama i załatwię wszystko za pierwszym razem. Zostawię to wszystko za sobą i dopiero wtedy, będę mogła zacząć od nowa.
– J-j-ja wolę tam pojechać sama… muszę jeszcze coś… załatwić po drodze.
Nagle w drzwiach łazienki pojawia się Leon. Spanikowana z powodu tego, że stoję w samej bieliźnie, chwytam pierwszą lepszą rzecz, którą okazuje się koszulka, i staram się nią zakryć. Verdas jednak nie zwraca uwagi na mój stan.
– Mam dla ciebie kluczę – mówi, pokazując rzeczony przedmiot, który odbiera Cauviglia – i bandaż. – Wskazuje ruchem głowy na miejsce nad moim biodrem, gdzie znajduje się okropna rana. – Pomóc ci?
Kręcę głową.
– N-nie, dzięki. Poradzę sobie.
Przekazuje bandaż brunetce.
– Będę za jakieś dwie godziny.
Wychodzi z pomieszczenia, ale w ostatniej chwili, Włoszka woła:
– Idziesz spotkać się z Dianną?!
W odpowiedzi jednak słyszymy tylko trzaśnięcie drzwi. Przez chwilę przyglądam się Włoszce, po czym postanawiam zapytać:
– Kim jest Dianna?
– Na sto procent nie wiem, ale ja i Diego stawiamy, że jest laską, z którą spotyka się Leon.
Leon naprawdę zadomowił się w Chicago. Jeszcze jakiś czas temu miałam nadzieję, że niedługo wróci do domu, ale teraz wiem, że to jest jego dom. Ma tu mieszkanie, przyjaciół, dziewczynę i najprawdopodobniej pracę. Zostawił za sobą starych znajomych, rodziców i mnie. Co więcej – cholernie mnie to boli. Jestem tylko jego przeszłością.
Moim największym pragnieniem jest teraz cofnięcie się w czasie do chwil, w których ja i Dean byliśmy tylko gówniarzami. Leon zresztą też, ale wtedy mieliśmy go za kogoś równie dorosłego, jak nasi rodzice. Tęsknie za tym, kiedy pewnego dnia, będąc u Dean'a jego rodzice wygonili nas z salonu, żeby porozmawiać z nim na osobności. Niestety nie byliśmy wtedy nadzwyczaj posłuszni i wszystko podsłuchiwaliśmy. Verdas był wtedy w swoim pierwszym „poważnym” związku, o którym wiedziała jego rodzina, a pogadanka o zabezpieczaniu się nie okazała się specjalnie odpowiednia dla pięciolatków.
Za każdym razem, kiedy dziewczyna szatyna – popularna blondynka chuda jak patyk – pojawiała się w ich domu, patrzyliśmy na nią dziwnie i chichotaliśmy, czym dziwiliśmy zarówno ją, jak i szatyna.
Uśmiecham się na to wspomnienie dokładnie w chwili, w której autobus dojeżdża na mój przystanek. Wysiadam i kieruję się w stronę kamienicy. Idę szybkim krokiem. Chcę mieć to wszystko za sobą. Wejdę.
Wezmę swoje rzeczy.
Wyjdę i już nigdy więcej tu nie wrócę.
Wezmę swoje rzeczy.
Wyjdę i już nigdy więcej tu nie wrócę.
Staję przed starymi drzwiami i niepewnie pukam. Biorę głęboki oddech, kiedy słyszę po drugiej strony czyjeś kroki.
– Tylko nie Brody – szepczę sama do siebie. – Nie Brody.
Kiedy drzwi się otwierają, ukazuje mi się sylwetka Brody'iego. Wspaniale, myślę.
– No proszę, proszę. Ktoś poszedł po rozum do głowy – oznajmia, po czym uśmiecha się. – Trochę to trwało.
Przez chwilę mu się przyglądam – nie jest pijany. Po prostu zachowuje się jak idiota, co nie jest nowością, więc po kilku miesiącach mieszkania z nim powinnam się przyzwyczaić. Wzdycham głośno.
– Przyszłam tylko po swoje rzeczy – oznajmiam i, nie czekając na odpowiedź, wchodzę do mieszkania.
Unosi się tutaj zapach alkoholu i papierosów, a w tle słychać głośną muzykę. Starając się oddychać przez usta, idę korytarzem. Pod ścianą leży moja torba, a ja w duchu dziękuję Shelby za spakowanie jej. Nie mam wątpliwości co do tego, iż jako jedyna pomyślała o tym, że nie będę chciała spędzać tutaj zbyt wielu czasu.
Pochylam się i otwieram torbę. Szybko sprawdzam czy są w niej najważniejsze rzeczy i zamykam ją, kiedy nagle czuję na pupie czyjeś ręce.
– Radzę ci dobrze się zastanowić – szepcze mi do ucha Brody. – Kto wie, jaki będę miał humor, kiedy przyjdziesz z podkulonym ogonem.
Próbuję się wyrwać, ale mężczyzna łapie mnie za biodra. Trzyma mnie tak mocno, że na pewno będę miała siniaki.
W końcu udaje mi się wyrwać. Łapię swoją torbę i wybiegam z mieszkania. Kiedy jestem już na świeżym powietrzu, oddycham z ulgą. Masz to za sobą, Violetta, myślę. Teraz już będzie tylko lepiej.
Kieruję się na przystanek i po niedługiej chwili siedzę już w autobusie. Wyjmuję z torby moją komórkę i próbuję ją włączyć, ale szybko okazuje się, że jest rozładowana. Wzdycham głośno, po czym opieram głowę o szybę i tak spędzam resztę drogi.
Po jakiś trzydziestu minutach, wysiadam i idę powoli w stronę mieszkania Verdasa, kiedy nagle dostrzegam go po drugiej stronie ulicy. Nie idzie jednak sam – towarzyszy mu ładna, uśmiechnięta blondynka. To pewnie Dianna, myślę od razu.
Kobieta całuje szatyna, po czym wsiada do taksówki. Kiedy tylko pojazd odjeżdża, Leon dostrzega mnie i podchodzi bliżej. Marszczy brwi.
– Gdzie byłaś?
Podniosłam wyżej torbę.
– Poszłam po swoje rzeczy do... starego mieszkania.
Marszczy brwi, ale o nic nie pyta.
Od razu bierze ode mnie bagaż, po czym obejmuje mnie ramieniem i idziemy w stronę mieszkania.
Od razu bierze ode mnie bagaż, po czym obejmuje mnie ramieniem i idziemy w stronę mieszkania.
– To była Dianna?
Uśmiecha się i patrząc przed siebie odpowiada:
– Widzę, że zaprzyjaźniłaś się z Francescą.
~*~
Przychodzę z trójeczką ;> Jak dla mnie nie jest najgorsza, ale z pewnością mogła być lepsza ;D.
Coraz więcej dowiadujecie się zarówno o Leonie, jak i Violetcie, ale obawiam się, że o powodzie wyjazdu Verdasa czy o tym, kim jest Brody szybko się nie dowiecie :*.
Mogę się Wam pochwalić, że mam pomysł na następny rozdział na IJNYL, więc niedługo pewnie zacznę pisać je na zapas :D.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i czekam na Wasze opinie :)
Do następnego :*
Quinn <3
PS
Next pojawi się, jak pod tym rozdziałem będzie 20 komentarzy ;))
#Misiek
OdpowiedzUsuńMisiek powrócił zostawić mądry komentarz (jak zwykle) ^-^
UsuńPiękne prof tak btw. ♥ To nie stalking, Misiek tylko stwierdza fakty.
Rozdział jak zwykle ♥♥♥ Ale Pingwin pewnie to wie. Ogólnie całe to opowiadanie wciągnęło Miśka jak czarna dziura (Misiek mówił, że to będzie bardzo mądry kom.).
Misiek chce next. Teraz.
20 kom? Pingwin nie napisał, że od różnych osób :D
#MisiekFanemDianny
Pingwin się zapewne tg kompletnie nie spodziewał i teraz jest w pingwinim szoku, ale Pingwin pamięta -> #50TwarzyMiśka.
#MisiekCzekaNaBójkęBrodiegoILeona
Tak w ogóle Leon jest tu stary xD Misiek musiał xD Ale to zmienia faktu, że Misiek go wielbi.
Czerwony samochód -> TO. NIE. MISIEK.
Ted2 jest super.
W końcu głównym bohaterem jest znajomy Miśka, co więcej mówić.
Misiek chce wiedzieć, czemu Leon wyjechał.
Teraz.
;(
Pewnie Pingwin da to w jakimś setnym rozdziale, Misiek się popłacze, a tak w ogóle Misiek jest dumny, że Pingwin ma pomysł na IJNYL, przy okazji skrót do tg bloga - SBFATDSSNBF.
xD
Ten komentarz wciąż jest mądry.
Misiek czeka na next *-*
Teddy "Misiek aka Kisiek aka Buszmen" Nutella Verdas Guzman
Cudowny!
OdpowiedzUsuńNaprawdę masz wielki talent i przyjemnie się czyta rozdziały twojego autorstwa ;) Leon taki tajemniczy ;-;
Już mi się nie podoba ta cała Dianna ;-;
No ale czekam na większą dawkę tej historii ^^
Pozdrawiam ;*
`Hope
Świetny ♡ dawno nie czytałam takiej prawdę ciekawej historii :))) ♡👌✌
OdpowiedzUsuńCud miód malina :*
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie ta całą sprawą ://
Balam się, że Brody zrobi coś Violi :(
A Dianny nie lubię xd -_-
Niestety, pakujebsiw, bo jutro wyjezdzam i nie mam czasu na dłuższy kom :/
Czekam :))
Zapraszam
leoneettaamor.blogspot.com
Aaaaaaa! Cudowny
OdpowiedzUsuńleon i violetta spia razem ^^
Viola dostaje klucze do jej nowego housa
Zycze weny i czekam na next !
Cudowny. Verdas daje Violce klucze. Śpią razem, bo Violce dalej śni się Dean. Dianna? ? Yyy dziewczyna kochanka??? Czekam na next :-)
OdpowiedzUsuńCudo!!
OdpowiedzUsuńCudny!
OdpowiedzUsuńNo! To jest moje miejsce, no! :D
OdpowiedzUsuńHejka, naklejka Quinn ;*
UsuńDawno mnie tu nie było, bo wiesz pracuje i praktycznie cały dzień mam zawalony, a jak wracam o dwudziestej to już nie mam siły nic napisać. Może przeczytać, a ten rozdział czytałam kilka razy! Przysięgam :D
Strasznie postarzyłaś Leónka. Taki stary dziad mi się już wydaje :')
Z resztą ... lepszy taki doroślejszy niż jakiś rozpieszczony bachor, co nie?
Wiedziałam, że się ze mną zgodzisz ^^
Oni spali raaazem!
Ja tam obstawiam na miłość, taką dużą, większą niż u ... Dean'a!
Łohohoho to się porobiło. Jeszcze ta Dianna (?). Wypad stąd. To mąż V. Przyszły, jeszcze nie wie o tym, ale dowie się ... no xDDD
God, jak dawno nie pisałam tu żadnego komentarza. Mam nadzieję, że mi wybaczysz niuńka :C
Zapracowana Oliwia ma tylko siano w głowie, ostrzegam :)
Czekam na kolejny i mam nadzieję, że dodasz go jak najszybciej ♥
Zapraszam na mojego nowego bloga :D
http://called-out-your-name-leonetta.blogspot.com
Taa, po raz kolejny tworzę nową historię, ale przy tej już zostaję. Na pewno xDDD
Do napisania,
Olivie
Cudo
OdpowiedzUsuńNo brak mi słów. Rozdział wspaniały. Nic dodac nic ując. Leon taki tajemniczy XD Diana? Hmm. Czekam na rozdział 4!
OdpowiedzUsuńCHAMSKA REKLAMA
Zapraszam również do mnie dopiero zaczynam :http://leonetta-true-love.blogspot.com/?m=1 Pozdrawiam
~Niebo
Moje!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny ;*
OdpowiedzUsuńświetny blog, czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńSuper!!
OdpowiedzUsuńNie piszę więcej, bo jestem leń.
Życzę dużo weny i czekam na nexta<3
fajny
OdpowiedzUsuńZajęte ;*
OdpowiedzUsuńJeju, jakie cudowne opowiadanie! Jeszcze nigdy czego takiego nie czytałam, to taki oryginalny pomysł <3 Jest naprawdę tajemniczo i to jest fenomenalne. Życzę weny i wyczekuje kolejnej perły ;*
UsuńCharlotte
Wybacz, że tak króciutko - wena mnie opuściła :/
UsuńGenialne 😊 Rzadko się zdarza na bloggerze, żeby ktoś tak pisać 😉
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, xPainter :*
true-love-was-going-to-hurt.blogspot.com